Wywiad z Piotrem Kapustą, Starostą Powiatu Ropczycko-Sędziszowskiego: „Nie lubię rzucać słów na wiatr”.

Redakcja e-ropczyce.pl: Naszym rozmówcą jest Starosta Powiatu Ropczycko-Sędziszowskiego, pan Piotr Kapusta. Panie Starosto, po wyborze pana na to stanowisko w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony z pytaniami od ropczycan: Kim jest Piotr Kapusta? Przyznam, że ciężko było znaleźć o panu jakieś informacje. Proszę więc powiedzieć kilka zdań o sobie. Kim jest nasz Starosta prywatnie? Jaką drogę zawodową i polityczną przeszedł?

Image Not Found

Piotr Kapusta: Pochodzę z Sędziszowa Małopolskiego. Ostatnie 14 lat spędziłem w rodzinnym mieście. Z zawodu jestem nauczycielem i emerytowanym oficerem Wojska Polskiego. Większą część swojego młodego życia spędziłem właśnie w wojsku. Odszedłem w 2010 roku w związku ze zmianami etatowymi, które wówczas zachodziły w armii. Ale przede wszystkim chodziło o rodzinę.  Tak się akurat złożyło, że w 2014 r. mój kolega, Bogusław Kmieć, został Burmistrzem Sędziszowa. Pomagałem mu na początku w kampanii, a później znalazłem się w Urzędzie na stanowisku Kierownika Referatu ds. Organizacyjnych. Z czasem zostałem przeniesiony na stanowisko Kierownika Referatu ds. Inwestycyjnych. W latach 2014-2017 byłem  radnym powiatowym, a w 2017 roku zostałem zastępcą Burmistrza i stanowisko to piastowałem przez ostatnie 7 lat. Sędziszów i jego okolice były mi zawsze drogie, dlatego to, co dostrzegłem w dużych miastach, mając  niesamowite wsparcie pana Burmistrza, chciałem wprowadzić i rozwinąć tutaj. W 2024 roku wystartowałem w wyborach po raz kolejny. Nie ukrywam, że wynik, jaki uzyskałem, bardzo mnie zaskoczył, nie spodziewałem się, że ja, tak mało znany i niezbyt zauważalny, zostanę oceniony tak wysoko – zdobyłem 1873 głosy. A to już zobowiązywało, żeby coś zmienić. Myślę, że doceniono moją pracę organiczną i pracę w terenie, która – nie ukrywam – jest moim żywiołem. Zawsze starałem się być blisko ludzi, jeździć do nich w różnych sprawach, czy to rozgraniczeń, czy podziałów, czy w sprawach spornych, i chyba to przyniosło efekt. Nie jestem widoczny na Facebooku, ani na plakatach, ani na zdjęciach, czy na filmikach. Zawsze starałem się przyjmować ludzi, nikogo nie odprawić bez rozpatrzenia, nie patrząc na to, czy akurat są godziny dla petentów. Jeśli już ktoś przyjechał do Urzędu, to znalazł się dla niego  czas. W tym względzie i ja, i Burmistrz, mieliśmy podobny sposób myślenia i działania. A moje życie? Od dziecka marzyłem, żeby być żołnierzem. Zdobywane przez mnie stopnie dawały szanse na kolejne awanse. Jestem kapitanem wojska polskiego. Mam wspaniałą żonę i 5 dzieci. Zawsze zależało mi na tym, żeby dzieci rosły bezpiecznie, niekoniecznie w komforcie, ale żebyśmy po prostu byli rodziną. Życie pokazało, że udało mi się odnaleźć w rzeczywistości cywilnej. I tak, jak kiedyś służyłem swojej dużej ojczyźnie, tak teraz służę mojej małej ojczyźnie.

Red.: Gdy prosiliśmy mieszkańców Sędziszowa o opinię na pana temat, padały zdania, cytuję: „silny facet”, „spokojny”, „konsekwentny”, „dogada się z każdym”, „nawet jak się wkurzy, to bez agresji”, „to mundurowy, wszystko jak w zegarku, ale nie za wszelką cenę”, „jak odchodził z gminy, to wszyscy płakali”. Jak się pan ustosunkuje do tych ocen?

P.K.: Jest mi niezmiernie miło to słyszeć. Gdy byłem na inauguracyjnej sesji pana Burmistrza Kmiecia, to miałem jeszcze czas, żeby podziękować wszystkim radnym, sołtysom, kierownikom. Na spotkanie poza częścią oficjalną zaprosiłem wszystkich pracowników Urzędu – kilkadziesiąt osób – i wszyscy się pojawili.  To sprawiło mi ogromną radość. Urząd w Sędziszowie  traktowałem nie jak miejsce pracy, ale jak swój drugi dom. Udało nam się stworzyć atmosferę rodzinną, więc z przyjemnością wykonywałem tam swoje obowiązki. Tym bardziej, że cieszyły jeszcze efekty tej pracy. Wypowiedzi moich kolegów, koleżanek, przyjaciół, są  dla mnie budujące i radosne. Odchodząc, powiedziałem im, że chciałbym za 5 lat, gdy będzie mi dane odejść z obecnego stanowiska, odczuwać taki sam wielki smutek.

Red.: Jakie więc cechy powinien posiadać starosta polskiego miasta, żeby budzić u mieszkańców tak pozytywne emocje? By czuli z nim więź nie na zasadzie strachu: „pan – poddany”, ale „mój starosta – ja”?

P.K.: Otwartość, dobroduszność, sumienność, dotrzymywanie słowa – bo nie lubię rzucać słów na wiatr. Dla  mnie ważne było zawsze to, żeby ludzi rozumieć. Wiem, że są rzeczy, których nie da się zrobić, ale na ile warunki finansowe będą pozwalać, będziemy się starali wykonywać zadania. Myślę, że starosta powinien być otwarty, uśmiechnięty, życzliwy, przyjazny, oddany sprawie.

Image Not Found

Red.: A jakie uczucia panem zawładnęły, gdy zaproponowano panu ten urząd? Duma? Poczucie odpowiedzialności? Zgodził się pan od razu, czy miał pan wątpliwości?

P.K.: Powiem uczciwie, że stając do wyborów byliśmy w niełatwym położeniu. Każdy wie, jak wyglądała sytuacja w Starostwie w ostatnim czasie – wojny z prawej i z lewej strony. Osoby, które piastowały stanowiska, cieszyły się dużą popularnością, ale one nie wystartowały, więc  lista wydawała się nie do końca mocna. Pojawiło się wiele nowych nazwisk. Część obserwatorów stawiała nas na pozycji przegranej. Wydawało się, że Starostwem będzie zarządzała inna grupa ludzi, więc podchodziłem do tego wszystkiego z pokorą, ale wierzyłem. Wierzyłem dlatego, że 10 lat temu, gdy startowałem po raz pierwszy do powiatu, sytuacja była podobna. Myślę, że zostaliśmy zauważeni dzięki swojej pracy.  To dawało cichą nadzieję na dobre rezultaty. Gdy zobaczyłem wyniki, nie tylko moje, ale całego zespołu, to domyślałem się, że padną propozycje, aby spróbować stworzyć taką drużynę tutaj, w Starostwie. Decyzja nie była łatwa. Długo dyskutowaliśmy o tym z moją ukochaną żoną i dziećmi, z Burmistrzem Sędziszowa i wieloma innymi osobami. Wszyscy stwierdzili, że powinienem spróbować. Chcemy budować tu przyjacielskie relacje, oparte na współpracy, merytoryczności. Samorząd powiatowy i gminny to nie jest wielka polityka, my tu nie zmieniamy ustroju, a działamy na rzecz naszych mieszkańców -trzeba myśleć o takich sprawach jak chodnik, droga, szpital, szkoła, a nie patrzeć na przynależność partyjną. Najważniejsze to zbudować więź. Na tym mi zawsze zależało i myślę, że dzięki temu mam wielu przyjaciół, znajomych z każdego kręgu, z każdej grupy społecznej.

Red.: Podczas obrad pierwszej sesji Rady Powiatu i dzień później, gdy był pan gościem na pierwszej sesji Rady Miejskiej, podkreślał pan, że chciałby przenieść na grunt ropczycki zwyczaje wprowadzone przez Burmistrza Sędziszowa Młp., Bogusława Kmiecia, w tamtejszym Urzędzie. Mógłby pan wyjaśnić i rozwinąć tę myśl?

P.K.: Burmistrzowi Kmieciowi udało się zbudować zespół poprzez powierzenie stanowisk w Radzie przedstawicielom różnych opcji, nie dzieląc tej Rady na opozycję i tzw. „swoją stronę”. Podobne elementy chciałbym tutaj wprowadzić. I to powiedziałem po moim wyborze: nie traktuję koleżanek i kolegów jako opozycji, ale jako klub mniejszościowy. Niedługo ustalimy składy komisji i na pewno będziemy umieli podzielić się w nich kierownictwem, by działać na rzecz całego powiatu.

Red.: Jak pan myśli, z czego wynika fakt sporej akceptacji pana osoby jako Starosty nie tylko przez mieszkańców, ale przez środowiska polityczne? I jedna, i druga strona mówi o panu w samych superlatywach. To niespotykane.

P.K.: Może bierze się to stąd, że nie dzielę ludzi, tylko staram się z każdym rozmawiać, współpracować. Piastując stanowisko zastępcy Burmistrza, przyszło mi współdziałać z gminami, które były zarządzane przez przedstawicieli różnych opcji politycznych  i muszę powiedzieć, że ta współpraca nam się układała. Wspólne inicjatywy, wspólna grupa energetyczna, organizacja transportu publicznego, wodociąg, kanalizacja – to wszystko powstało dzięki współpracy między samorządami. Pomimo politycznych różnic, tu, na gruncie miejscowym, musimy się porozumieć.  Sprawy naszej małej ojczyzny nie powinny nas dzielić, tutaj barwy polityczne nie są do niczego potrzebne. Autobusami jeżdżą wszyscy, z chodnika korzystają wszyscy, wodę piją wszyscy itd. Podstawowe potrzeby muszą być zaspokojone. Cieszę się, że na tę chwilę mam szacunek i jednej, i drugiej strony. To jeszcze bardziej mobilizuje do tego, by działać, utrzymać to, co się o mnie mówi, a może jeszcze poprawić.

Image Not Found

Red.: W Radzie Powiatu PiS ma większość. Wszystkie wiodące stanowiska objęli członkowie Klubu PiS. W Radzie Miejskiej większość ma SiG. Wszystkie wiodące stanowiska objęli członkowie Klubu SiG. Można powiedzieć, że „okopaliście się na pozycjach”. Czy w takich warunkach możliwa jest współpraca?

P.K.: Starostwo obejmuje 5 gmin, zarządzanie jest więc szerokie. Osoba, która została wybrana do Rady, poczuwa się do odpowiedzialności, by być reprezentantem swojej miejscowości. W poprzednich kadencjach nie zawsze się tak układało. Chciałem tu powiedzieć, że ufność zdobywa się nie poprzez słowa, ale przez czyny. Piotr Kapusta to nie ten, którego widać w gazecie – z kwiatami, w pierwszym rzędzie, tylko ten, który działa i zasłużył sobie na głos poprzez czyny. Podchodzę do tych spraw trochę po wojskowemu:   zanim zostaniesz pozytywnie oceniony, pokaż, że taki jesteś. Jeśli współpraca z klubem mniejszościowym będzie się układać, a nie ukrywam, że będę o to zabiegał, by mi pomagali w załatwianiu środków lub umożliwiali spotkania z posłami, senatorami, to wspólnie zrobimy wiele. Poznajmy się więc przez czyny. Wiele osób, które tworzą teraz Zarząd czy Prezydium, poznałem w czasie kampanii. Już wiem, że mogę na nich liczyć, że możemy coś wspólnie zrobić. Proszę mi wierzyć, że w trakcie kampanii nikt nie mówił o stanowiskach. I po raz kolejny chcę powtórzyć: nie jestem i nie jesteśmy zamknięci na współpracę. Chodzi o to, aby wszystkim mieszkańcom było dobrze.

Red.: Jak pan zamierza przywrócić Starostwu prestiż? Bo wizerunek jest nieco nadszarpnięty.

P.K.: Myślę, że jeżeli będziemy współpracować, to będzie już sygnał, że coś się zmienia. A poza tym: praca, praca, praca. Nie ukrywam, że najbardziej zależy mi na tym, by być bliżej ludzi, np. poprzez wspólne spotkania. Na poniedziałki mam zaplanowane przyjmowanie stron od 8.00 do 12.00  Chciałbym też wprowadzić jeszcze jeden zwyczaj – rozmawiałem już o tym z Wójtami i Burmistrzami – aby przynajmniej raz w miesiącu pojawiać się w każdej Gminie na 2,3 godziny i rozmawiać na miejscu, z osobami, które np. nie mogą do Ropczyc, do Starostwa, dojechać z różnorakich przyczyn. Wiem z doświadczenia, że ludzie doceniają, gdy się do nich przyjedzie. Czują się wtedy pewniej i rozumieją, że władza traktuje ich poważnie. A ja chcę być traktowany poważnie i chcę ludzi traktować poważnie.

Red.: Pierwsze dni urzędowania za panem. Czy po zapoznaniu się z nowym miejscem pracy przyszła myśl: „To zmienię na pewno” lub „To zrobię inaczej”?

P.K.: Mam swój program, mam pomysły, ale jestem dopiero drugi dzień na stanowisku. Wczoraj spotkałem się ze wszystkimi dyrektorami, dzisiaj podobnie. Każdy przedstawiał mi swoje problemy, a ja muszę teraz to wszystko przeanalizować. Jutro planuję przejść po wszystkich kancelariach, żeby poznać każdego z osobna, zobaczyć, jak pracuje, czy ma dobre warunki, jak się czuje na tym stanowisku. Nie będę tego robił w formie inspekcji, tylko zwykłej wizyty i rozmowy. Przyszły tydzień to czas na szpital, służbę zdrowia, potem objazd wszystkich szkół, tak, aby do końca maja wyrobić sobie cały obraz urzędu i instytucji. Nie chciałem tego robić, czytając notatki z poprzednich lat lub słuchając czyichś opinii. Wojsko nauczyło mnie, że taktyka wymaga strategii i sprawdzenia, zanim przejdzie się do konkretnych działań. Jeśli więc mam coś zmieniać, to muszę najpierw to sprawdzić. Nie zawsze to, co ktoś zapisał, powiedział, jest prawdziwe. Póki kogoś nie poznam, to nie oceniam ani jego, ani pracy, którą wykonuje.

Image Not Found

Red.: Co będzie priorytetem wśród konkretnych spraw do załatwienia, tu, w Starostwie?

P.K.: Priorytetem jest dla mnie sprawa, o której mówiłem jeszcze w kampanii: służba zdrowia. Każdy wie, że to dziedzina, która „kuleje” nie tylko w naszym powiecie. Zmiany systemowe nie zależą od nas, ale można wiele rzeczy zmienić tu, na miejscu. Myślę, że podczas spotkań z lekarzami padnie jakiś pomysł, co do skrócenia kolejek do specjalistów, czy też udoskonalenia innych, powiązanych z tym spraw. Zależy mi również na rozbudowie i rozwoju sędziszowskiego szpitala. Są na to potrzebne duże środki, ale przy wspólnej  woli wszystkich stron w Radzie, na pewno uda się je zdobyć. Kolejny priorytet to bezpieczeństwo naszych mieszkańców, czyli budowa chodników w miejscach, gdzie przemieszczają się przede wszystkim dzieci, ludzie starsi, aby nikomu nic nie groziło. Teraz sprawdzam, co mamy jeszcze w najbliższym czasie wspólnie zrobić, a każdy radny ma za zadanie przedstawić listę spraw najpilniejszych. Chcę reaktywować Konwent Wójtów i Burmistrzów, w celu ustalania priorytetów i współpracy, także finansowej. Dobro gminy i dobro powiatu to jedno. Kolejna sprawa to oświata i niż demograficzny, który niesie pewne zagrożenie dla naszych szkół średnich. Przewidujemy, że będzie w nich 400 dzieci mniej. Może się to odbić negatywnie na liczbie profili klas. W przyszłym tygodniu spotkam się z dyrektorami szkół średnich, przedstawią mi swoje pomysły, arkusze organizacyjne i plany. Szkoły są dla mnie bardzo ważne. Zależy mi na tym, aby młodzież „nie uciekała” od nas. Wierzę, że dzięki rozwojowi rynku pracy w Ropczycach i w Sędziszowie, dopasujemy ofertę profilową do potrzeb lokalnych. Znam prezesów większych firm, które działają na terenie Sędziszowa, wiem jakie są ich potrzeby. Musimy stworzyć takie kierunki kształcenia, aby mogły dać perspektywy dla uczniów. Gdyż to właśnie nasza  młodzież będzie tworzyć naszą przyszłość: praca, podatki, rodzina, dzieci, przedszkola, szkoły. To jest rozwój. Chcę jeszcze powiedzieć o transporcie. Udało się nam wprowadzić na terenie gminy Sędziszów 7 autobusów tzw. gminnych, przywożących osoby z różnych miejscowości, zwłaszcza z tych, które wcześniej dotknięte były tzw. wykluczeniem komunikacyjnym. Dzięki tym połączeniom ludzie mogli dojechać do miasta – do pracy, szkoły. Nawiązaliśmy współpracę z gminami Ostrów, Świlcza, Iwierzyce, tym samym poszerzając skomunikowanie miasta o te rejony. Chciałbym rozwinąć tę sieć transportu o miejscowości z gminy Ropczyce.

Red.: Czy czuje się pan bardziej gospodarzem, czy politykiem? I czy w ocenie działań, zadań i ludzi ważne są dla pana kwestie polityczne? Słowem, czy zgadza się pan ze stwierdzeniem: „Wszystko jest polityką”?

P.K.: W dzisiejszych czasach nie ma gospodarza bez zaplecza. Ale uważam, że trzeba do tego podchodzić w sposób wyważony. Mamy różne ugrupowania, różne partie, ale najważniejsze jest, aby każdego traktować poważnie. Nie chciałbym, żeby moje działania były odbierane jako polityczne, tym bardziej, że aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii. W wyborach samorządowych ludzie wybierają człowieka, a nie partię, nie polityka. Wielka polityka jest wysoko. Chcę być dobrym gospodarzem, pracować dla dobra wszystkich mieszkańców, tu i teraz.

Red.: Co w tym momencie jest pana największym marzeniem? Co najbardziej chce pan osiągnąć, co spełnić? Tak, aby na koniec pierwszej kadencji powiedzieć sobie: „Udało się, idziemy dalej”.

P.K.: Chciałbym, aby rozwój naszego powiatu był zrównoważony, by każdy mieszkaniec czuł się bezpiecznie, szpital był rozbudowany, wyposażony, a w naszych szkołach kształciły się najzdolniejsze dzieci i tutaj zostawały, rozwijając nasze miasteczka i wioski. Ale najważniejsze: byśmy się nie dzielili, tylko byli jedną wielką rodziną.

Image Not Found

Red.: Poza Urzędem – gdzie można pana spotkać? Mówił pan o rowerach, coś jeszcze?

P.K.: Nie ukrywam, że najwięcej zajmuje mi praca. Ale staram się też poświęcać czas  rodzinie. Najbardziej lubimy wycieczki za miasto. Najczęściej wyjeżdżamy np. do Lublina, gdzie studiuje moja córka, do miejsc, w których wychowały się starsze dzieci. Liczy się to, żeby odpocząć, nabrać nowej energii. Trochę czasu poświęcam też wspólnocie neokatechumenalnej, w której  spełniam się duchowo, mając grupę ludzi, z którymi lubię się spotykać.

Red.: Tradycyjnie, na koniec, tzw. „krótkie strzały”. Piłka nożna czy siatkówka?

P.K.: Piłka nożna.

Red.: Sensacja czy komedia?

P.K.: Komedia.

Red.: Grill czy wyjazd za miasto?

P.K.: Wyjazd za miasto.

Red.: Mięsko czy soja?

P.K.: Mięsko.

Red.:  Język polski czy matematyka?

P.K.: Język polski.

Red.: Dziękujemy za rozmowę i życzymy panu zrealizowania wszystkich zamierzeń, dobrej współpracy, ludzkiej życzliwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *