Czasami mam wrażenie, że świat Zachodu i świat Wschodu (w tym artykule skupimy się na Chinach) to dwa diametralnie różne wymiary. Chcę dzisiaj nawiązać do tematu tzw. tygrysiego wychowania. Powołam się głównie na książkę Amy Chua pt. „Bojowa pieśń tygrysicy”. Nie da się ukryć, że metody wychowawcze powyższej autorki są nadzwyczaj ekstremalne.
Jeżeli myślisz, że sporo wymagasz od swojej pociechy, to wiedz, że córki pisarki po lekcjach nie mogły się spotykać z koleżankami, nie mogły u nich nocować i nie mogły mieć niższej oceny niż „A”, czyli nasze 6. Matka nie pozwalała im również występować w szkolnych przedstawieniach. Jeśli dziecko poróżniło się z nauczycielem albo instruktorem, zawsze stawała po stronie pedagoga. Jej dzieci mogły uczestniczyć tylko w takich zajęciach, w których była szansa zdobycia złotego medalu. Kiedy im coś nie wychodziło, zawsze groziła im, a nawet obrażała. Bywało, że Amy straszyła swoją córkę, że jak nie zagra poprawnie na fortepianie utworu, to spali wszystkie jej zabawki.
I tu zaczyna się zderzenie kultur. Kiedy czytamy tę książkę, pojawiają się u nas skrajnie negatywne emocje. Nie przychodzi nam – matkom z „Zachodu” – taka myśl do głowy, że możemy aż tak bestialsko potraktować nasze pociechy. Jednak tu trzeba odwołać się do sytuacji społecznej i gospodarczej w Chinach. Żyje tam 1, 300 mln osób. Chińczycy rywalizują ze sobą od najmłodszych lat. Wmawia się im, że jest to słuszne. Moda na „tygrysie wychowanie” ma się dobrze.
Zachodni styl wychowawczy jest głównie skoncentrowany na jednostce. Zaspokajamy nasze potrzeby, hołdujemy innym wartościom. Skupiamy się bardziej na naszym zadowoleniu i dobrostanie. Cenimy sobie dobre zdrowie psychiczne, znajdujemy w ciągu dnia chwilę na tzw. reset. Skupiamy się na tym, co nas interesuje, czasami jesteśmy skłonni wyjść naprzeciw systemowi i szukać własnej ścieżki życiowej.
Chiny to kult ciężkiej pracy. Ale czy Chińczycy rzeczywiście są tacy pracowici, czy raczej pracują na pokaz? Dzieciaki w Państwie Środka uczą się dużo i długo, bo tego wymaga od nich społeczeństwo. Aby nie tracić czasu, w szkołach wprowadzono nawet przerwę na sen. Czy to jest dobre? Dzieci śpią na ławkach, a nie we własnych łóżkach. Zwróćmy uwagę na jeszcze jedną rzecz. Chiny nie są państwem wysoko rozwiniętym, ale rozwijającym się. Większość Chińczyków pracuje na roli. W Państwie Środka nie ma świadczeń socjalnych, nie jest to kraj opiekuńczy. Kto więc ma rację? Wschód, że jesteśmy „za leniwi”, czy Zachód, że Chińczycy są „pracowici”?
Czy więc pozwalacie sobie na obrażanie swoich dzieci, gdy coś im się nie udało? Albo może raczej na odwrót? Pocieszacie je i motywujecie? Czy dajecie swoim dzieciom przestrzeń? Jak jest zmęczone po szkole i chce tylko spać – pozwalacie mu na to? Czy ma zgodę na angażowanie się w zajęcia pozalekcyjne bez możliwości wygrania jakiejś nagrody? Czy według Was – rodziców – zachodnie wychowanie jest lepsze niż chiński model wychowawczy? Co o tym wszystkim sądzicie?